#068 MUA Immaculate

piątek, października 09, 2015 pedzlarnia 4 Comments

W dzisiejszym poście zapraszam Was na recenzje 24 cieniowej palety MUA Immaculate.


Do jej zakupu zdecydowanie zachęciła mnie ilości cieni, ale również i ich odcienie, bo są naprawdę interesujące - miętowe, różne odcienie fioletów, pomarańcze i złoto. Zapowiadała się ciekawie. Niestety pierwsza rzecz jaka rozczarowuje to opakowanie, która po kilku pobytach w kuferku naprawdę nie wygląda ciekawie, bo się mega łatwo rysuje (przezroczysta pokrywka) i wygląda po prostu brzydko. No, ale w końcu nie ma co oceniać książki po okładce.


Niestety drugim niekorzystnym punktem tej palety są osypujące się cienie - co dobrze widać na zdjęciach, bo mimo, że chciałam paletę wyczyścić pod robienie zdjęć, aby wyglądała ładnie to niestety przynosiło to odwrotny skutek, bo cienie strasznie pylą - dobrze będzie to widać na zbliżenia na poszczególne cienie. 


Do samych cieni i ich pigmentacji też mam parę zastrzeżeń. W palecie wymieszane są cienie matowe, metaliczne i z drobinkami. Niestety matowe cienie wypadają bardzo słabo, bo nawet jeżeli uda nam się wydobyć ich kolor na powiece to jest on nietrwały mimo bazy. Dobrze jeżeli chodzi o nasycenie wypadają cienie metaliczne - to zdecydowanie kolory z powerem. Niestety te z drobinkami sypią się niemiłosiernie, zatem przy robieniu makijażu ostrożność i precyzja obowiązkowo włączona.
Jeżeli już jakiś cień jest dobrze napigmentowany to dobrze sie z nim współpracuje - dobrze się blenduje, rozciera, miesza z innym cieniem - niestety cienie słabo napigmentowane przy rozcieraniu praktycznie tracą kolor (szarości, kremy, biel).

Mimo powyższego mam w palecie kilka rodzynków tylko nasuwa się pytanie czy dla paru cieni warto kupować całą paletę? ;) Poniżej możecie się przyjrzeć poszczególnym cieniom:


Na powyższym zdjęciu można zobaczyć przepiękny fioletowy cień, oraz piękną mięte. Obydwa cienie są świetne i bardzo dobrze wyglądają na oku. Oprócz tego widoczny brąz i niebieski to również cienie kremowe "z powerem", czyli intensywne i mnie zadowalające :) Śmietankowy mat niestety słaby, ledwo widoczny i się sypie :(


To zdjęcie niestety nie oddaje piękna jednego z cieni - tego ciemnego zielonego. Jest to cień metaliczny w kolorze butelkowej zieleni. Obłędny i przepiękny.  Czarny niestety blady i słaby. 


Stąd niestety bardzo żal mi tego matowego fioletu! Jest taki piękny... niestety tylko na zdjęciu, bo na oku prawie niewidoczny :( Możecie również dopatrzeć się złotego cienia, oraz mocnej pomarańczy. Obydwa z drobinkami - sypią się okrutnie, a szkoda bo są piękne!


Na ostatnim zdjęciu wyłoniła nam się kolejna mięta - ale nieco jaśniejsza, ale równie świetna. Dwa matowce, które widać - ten kremowy toffi i szary słabe strasznie. Na szczęście sytuację ratuje obłędny fiolet i róż. Obydwa to cienie metaliczne, konsystencja prawie kremowa. 

Poniżej cienie na ręku:


 



Jak widać dobrze i interesujące cienie przeplatają się z totalnymi niewypałami :( Bardzo szkoda, wolałabym za tę paletę zapłacić więcej, ale żeby wszystkie 24 cienie miały moc!

Ostatnie dwa makijaże wykonywane były przy użyciu wyłącznie tylko tej palety:



Jak Wam się podoba kolorystyka palety? 

Macie tę paletę u siebie?

Zobacz również:

4 komentarze:

  1. Niektóre kolory cieni w tej palecie są po prostu piękne <3 Ten makijaż po lewej stronie śliczny <3 Szkoda, że cała paleta dobrze nie wypada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiadało się tak przyjemnie...a tu taki klops. Szkoda że nie wszystkie cienie są dobrej jakości ale tak bywa.
    Ja póki co uwielbiam palety MUR ale te z neutralnymi kolorami jak Deatch By Chocolate i What You Waiting For?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile cudownych kolorków :)) Szkoda, że cienie tak się sypią, moje oczy tego nie lubią. Tulę :***

    OdpowiedzUsuń